Chciałabym uprzedzić, że ten wpis będzie długi. Moja historia z odchudzaniem się jeszcze nie kończy, jednakże chciałam napisać dlaczego tutaj jestem.
***
Nie zacznę mojej historii od takich zdań: Byłam normalną dziewczyną z przyjaciółmi, kochającą rodziną. Zawsze kochałam jedzenie...
I tak dalej. Niestety, a może na szczęście moja historia tak nie wygląda.
Od kiedy pamiętam miałam kompleksy nie tylko dotyczące mojego ciała, ale także i twarzy. Nienawidziłam wszystkiego. Unikałam lustr tak jak mogłam. Ale przejdźmy do początku.
Moi rodzice rozstali się kiedy miałam ok. 8 lat. Nie mówię wam, że rozwód to nie wiadomo jaki straszny moment w życiu dziecka, oczywiście niełatwy, ale jest to lepsze niż życie z rodzicami, którzy nic do siebie nie czują. Dzisiaj cieszę się, że moi rodzice nie są razem, w sumie to już dość dawno to zrozumiałam. Moje siostry, które są ode mnie młodsze nie pamiętały czasów kiedy mój tata mieszkał z nami. Miałam większe wymagania niż one. Chciałam, żeby częściej się z nami widywał i tak dalej. Oczywiście trochę bardziej odczuwałam tęsknotę, ponieważ pamiętałam, gdy codziennie był w domu jak czekałam przy oknie, aż jego samochód się pojawi.
W szkole miałam przerąbane. Już w przedszkolu miałam tylko jedną przyjaciółkę, która także odstawała, albo jak kto woli była outsiderem jak ja. Niestety kiedy skończyła przedszkole musiała się przeprowadzić. Byłam odludkiem. Grubą dziewczynką. Każdy mój smutek łagodziłam jedzeniem i niezbyt się ruszałam. Nigdy się jeszcze nie cięłam, ale mam doświadczeniem z samookaleczeniami otóż walenie głową w umywalkę może być bardzo przyjemne. Ogólnie moja klasy zbytnio mi nie dopiekała, ale za to miałam trzy osoby za sobą, które zaczęły od przemocy psychicznej, a następnie przeszły do przemocy fizycznej. Oczywiście wszystko powiedziałam mojej mamie. Wiadomo jak to z polskimi pedagogami, tłumaczyć nie trzeba.
Potem się przeprowadziłam (nadal w tym samym mieście mieszkałam) i zmieniłam szkołę. Tutaj już było gorzej. Dowiedziałam się w tej szkole, że mam krzywego ryja, jestem gruba jak świnia, że jak się na mnie patrzy to się aż niedobrze robi. O tym się już wstydziłam komukolwiek wspomnieć, jesteście pierwsze. Och zapomniałam o tym, że po moim incydencie z umywalką (który miał tylko 1 raz miejsce w moim życiu) moja mama ze mną dużo rozmawiała i posłała mnie na terapię. Terapia mi pomogła, powiem szczerze. To było jeszcze przed moją przeprowadzką. Czułam się po terapii o wiele lepiej. Jednakże pojawiła się 6 klasa, chyba najgorszy rok mojego życia. Tutaj już miałam lęki i depresję, wszystko ładnie zdiagnozowane i na papierku. Kolejna terapia, tylko z inną panią. Tą panią wspominam bardzo dobrze, jako bardzo ciepłą osobę. Druga terapia także pomogła. Kiedy byłam w szóstej klasie zaczęłam się odchudzać. Oczywiście normalnymi sposobami. Ćwiczenia i zdrowa żywność. Terapia i do tego ruch dobrze mi zrobiły. Czułam się o wiele lepiej, nie powiem, że nagle byłam pewna siebie, ponieważ byłoby to kłamstwo, ale było lepiej. Ale wróćmy do mojego taty, bo to o nim głównie jest ta historia, niestety. Mój tata miał nową rodzinę, nową żonę i córkę. Kiedy ona się urodziłam miałam 9 lat. Już wtedy jego żona miała problemy, żebyśmy się spotykały ze swoim ojcem. Kończyło się tym, że widzieliśmy tatę raz w miesiącu w tajemnicy przed nią. Moją siostrę widziałam z ok. 6 razy (?). Okej niespotykanie się mogę znieść. To nie takie złe. Jednakże moja siostra zawsze była lepsza od nas. Oto stwierdzenia mojego taty: O. zachowuję się lepiej od nas (mnie i moich sióstr) jest cichsza, umie się zachowywać itd. Nie mówię, że jesteśmy aniołki, ale trudno o to by jedynaczka miała by być głośna, bo po co? I tak cała uwaga jest na niej.
Jednakże były fajniejsze akcje: Był dzień dziecka poszliśmy z tatą, macochą i O. do lodziarni. Był to jeden z niewielu momentów, kiedy mogliśmy zobaczyć się z tatą za jej zgodą. O. jako jedyna dostała prezent, my dostałyśmy po lodzie. O. oczywiście dostała też loda. Nie byłoby się do czego czepiać, gdyby ten prezent nie byłby jej dany przy nas...
Ostatnio wspomniałam o tym mamie, a dokładniej przedwczoraj bodajże. Mama się wkurzyła, albo bardziej poprawnie było jej smutno. Nie dość, że się z nami nie spotyka pomimo tego, że jesteśmy w Polsce parę razy na rok to jeszcze robi takie rzeczy. Ale najfajniejszego moja mama nie wie. Nigdy nie usłyszałam od mojego taty, że jest ze mnie dumny, że mnie kocha. Tak bardzo chciałam, aby on mnie zauważył i pokochał. 2 lata temu, gdy pojechaliśmy do Niemiec ponownie zaczęłam się odchudzać, mój tata zawsze mówił, że powinnam odrobinę schudnąć. Więc zaczęłam dla niego chudnąć, była to zdrowa dieta. Przyjechałam po roku do Polski na wakacje i z nadwagi spadłam do wagi prawidłowej oto co usłyszałam: Natasza powinnaś schudnąć. Skutek: przez miesiąc max na dzień 4 wafle ryżowe. Ale od tej chwili zapłakałam tylko 3 razy, nie umiem płakać. Nie umiem wyzwalać moich uczuć. Po prostu gdy mój taty mi "zasugerował", że powinnam schudnąć wszystko co we mnie siedziało wybuchło. Jak moja mama przyjechała z Niemiec trochę bałam się takiej diety, wiem, że z moim odżywianiem jest coś nie tak, ale przecież chora nie jestem.Więc w marcu wróciłam do diety, podczas tych paru miesięcy normalnego jedzenia wróciłam do wagi startowej, że tak się wyrażę. Resztę już znacie z bloga.
Dzisiaj: Jutro przyjedzie do mnie mój tata. Moja mama dzisiaj mi i moim siostrą powiedziała:"Możecie mieć do mnie pretensje do końca życia, ale nie pozwolę by ktokolwiek krzywdził moje córki, pozbędę się każdego, nawet waszego ojca."
Jutro zobaczę ostatni raz osobę, którą kocham i nienawidzę w tym samym czasie. Chciałam tylko uwagi, żebyś mnie tylko raz pochwalił tato. Ale teraz już jest za późno. Będę chudnąć dla Ciebie, do końca życia, ponieważ się już nie zobaczymy. Tato tak bardzo przepraszam za to jaką okropną córką jestem. Tak bardzo przepraszam, kocham Cię.