Byłam dzisiaj u lekarza. Zważyłam się. Nie wiedziałam, że dzisiaj umrę. Umrę widząc tą wielką liczbę.
62 kilogramy i ok. 161 cm wzrostu (jeżeli nie mniej).
Ostatnio pisałam, że mam 153 cm wzrostu, taki wzrost miałam 2 miesiące temu, nie spodziewałam się, że tak urosnę. Dzisiaj zwróciłam uwagę na to, że jestem praktycznie tego samego wzrostu co moja mama.
Chciałabym przeprosić wszystkich ludzi na świecie. Każdego z osobna odwiedzić i przeprosić za swoje istnienie.
Tyle, że ja nie chcę przepraszać obcych ludzi. Chce przeprosić siebie. 7,240,563,411 moich twarzy niektóre zlitowałaby się nade mną. Niektóre wyśmiałaby mnie. Niektóre powiedziały, że to przez to, że jestem grubą świnią.
Ale ja, ta która tutaj pisze, nie wybaczy sobie, aż moje BMI będzie poniżej normy. Niedowaga zaczyna się od 50,3 kg. Jeszcze długa druga przede mną. Długa droga przed moim szczęściem.
A dlaczego byłam dzisiaj u lekarza? Musiałam wypełnić taki papierek o narkozie, czy mam jakieś uczulenia, choroby serca itd. Pobierali mi też krew. Okropne uczucie. Ale najgorszy był widok wpisywania mojego wzrostu i wagi.
Chcę krzyczeć, ale nie mogę. Chcę płakać, ale nie mogę. Ktoś kto tyle waży przy takim wzroście, nie ma prawa być smutnym, zdruzgotanym.
ŚWINIA A NIE CZŁOWIEK!
16.06.2014 Zginęła świętej pamięci Natasza, która była za gruba, żeby zmieścić się w swojej trumnie.
Jutro głodówka. Pierwszy dzień mojego życia musi być udany i perfekcyjny jak przyszła ja.
To niemożliwe. Kochana zawsze miałaś takie piękne bilanse. Prawie zerowe! Tą waga musiała być zepsuta! Na pewno ważysz mniej ;*
OdpowiedzUsuńTrzymaj się mocno <3
Nie podawaj się.
OdpowiedzUsuńNie możesz przepraszać nikogo za swoją obecność, nie powinnaś źle się w swoim ciele. Być może, gdy schudniesz zmienisz podejście do siebie, ale pamiętaj jeśli nie akceptujesz siebie nigdy nie będziesz wystarczajaco chuda.
Kochana ! Nie przejmuj sie ta waga u lekarza. To gowno a nie waga. Oni robia to na oko -,- nigdy Ci nie powiedza prawdziwej wagi >.< u nich wazylam 65kg a u wszystkich innych 58 -,- no to logika. Walcz skarbie o szczescie i sie nie poddawaj! :*
OdpowiedzUsuń17.06.2014r - Natasza powstaje. Nowa, silna, z celem w zyciu, ta ktora jest moja motywacja. TAK WIERZE ZE JEJ SIE UDA :***
Trzymaj sie kruszyno:*
Przyłączam się do Twojej głodówki. Ochłonęłam już nieco, przemyślałam wiele spraw - nie mogę dawać się wyprowadzać z równowagi nawet bodźcem tego typu. Chcę chudnąć i to się liczy.
OdpowiedzUsuńNapisałaś u mnie troszkę wcześniej w komentarzu: "Może kiedyś jak już schudniemy będziemy mogły w miarę normalne życie prowadzić? Fajnie by było. Bez stresu, bez (nie)jedzenia. Ah te moje marzenia. " - i pomyślałam wtedy "Nataszko, Ty krejzolu!" :D Szalone masz myśli, oj szalone. To za tysiąc lat. Ale może kiedyś? Przed Tobą długa droga, ale za Twoim dążeniem do idealnej wagi kryją się prawdziwe marzenia, prawdziwa wola, prawdziwe uczucia. Uda Ci się. Jak ja się cieszę, że tutaj jesteś. Jestem przekonana, że będziemy obserwować swoje historie jeszcze przez długi czas, a potem? Kto wie, szalona Nakashimo, może faktycznie będziemy sobie żyć normalnie i chociaż nasze postrzeganie jedzenia nie stanie się 'normalne', to jedzenie nie będzie musiało podlegać skrupulatnej analizie. Hmm. Kto wie. Ściskam mocno.
Niech ta waga nie dobija Cię - wręcz przeciwnie, niech pobudzi Twój zapał, jak to zrobiła, mam nadzieję ;) Oby wszystko poszło ładnie.
OdpowiedzUsuńTeż miałam niedawno narkozę, najlepszy czas w życiu. Nic nie pamiętam. Po prostu pielęgniarka wstrzykiwała mi dawkę, a później się obudziłam po operacji. Zero snów, zero bólu (nadszedł później), zero myśli. Stan idealny.
racja, niech Cię zmotywuje do walki
UsuńBardzo duży ból bije z tego posta, aż przykro :(
OdpowiedzUsuńNie daj się Mała, walcz o swoje szczęscie.
no to życzę ci wszystkiego najlepsdzego z okazji nowych narodziń, i oby każdy dzień był w twoim zyciu cudonwny i idealny taki jak sobie wymarzylaś!
OdpowiedzUsuńWalcz o siebie, o szczęście i o akceptację. I więcej nie upadaj.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana :*
Trzeba walczyć o swoje marzenia, nie poddawaj się! :) Zaczynasz od nowa, głowa do góry. Będzie dobrze ;3 Trzymam kciuki ;*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie Twoje posty, zawsze tak świetnie Ci szło. Twój blog był jednym z tych, które zainspirowały mnie do walki o siebie. Nie poddawaj się! Wierzę w Ciebie. Na pewno osiagniesz swój cel! :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, walczysz i to bardzo dobrze, więc nie martw się tym,, jaki jest twój wzrost w stosunku do wagi, masz czas jeszcze, spokojnie, oby szło do przodu.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się,że już tu kiedyś byłam... hmm
No nic, zapraszam do siebie http://casiedietdiary.blogspot.com/
Będę tu wpadać
Nigdy nie pisałaś w taki sposób, jak w ostatnim komentarzu u mnie. Nie jestem głupia, by myśleć, że to, że zawsze starałaś się dawać pozytywną energię, oznacza, że jesteś na co dzień niezłomną optymistką i zawsze masz mnóstwo motywacji sama w sobie. Jednak i tak się zmartwiłam. A posta od Ciebie nie ma i nie wiem, co u Ciebie. Cóż. Jak tylko wymyślę jakąś receptę na to wszystko, dam Ci znać. (n i e d o c z e k a n i e) Póki co, odpowiadając na "Ale to może dlatego, że już nie żyjemy?" powiem tyle, że czy żyjemy czy nie, jakieś zmartwychwstanie by się przydało. Osobiście teraz nie mam siły. Życzę jej Tobie. Ściskam mocno, mocno. (gdyby mnie jakiś grubas tak mocno chciał ściskać, uciekałabym w strachu, że mnie zadusi...)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie wiem, co napisać. Nie będzie dobrze, jeżeli nie weźmiesz się w garść. Zaciśnij zęby i rób to wszystko, co do tej pory, ale ze zdwojony uporem. Osiągniesz cel, ale teraz musisz zapomnieć o bólu i walczyć o szczęście, satysfakcję, samoakceptację. Pozdrawiam, trzymaj się.
OdpowiedzUsuńTa cisza. Zbyt długą mi się wydaje. Hmm. Choć w sumie Ty bywasz bardzo zabiegana. Głupie myśli mam jakoś. Jak zwykle. Wyczekuję jednak jakiegoś posta. Domagam się kurdę. Jako stała czytelniczka.
OdpowiedzUsuń